Opublikowany przez: Kasia P.
Autor zdjęcia/źródło: photl.com @
Mnie rozsadza wtedy złość, a Pan na swoim blogu: blogojciec.pl pisze o dumie ze sprzeciwu swojego dziecka. Jak poczuć dumę w takim momencie?
Mnie też nieraz opanowuje złość, gdy dziecko powie mi "nie". To jest niczym rodzicielski instynkt. Tak już mamy zakorzenione, jako rodzice, bo nas tak samo wychowywano, że sprzeciwy są czymś złym. Często jednak dziecięcy sprzeciw jest prośbą dziecka o dostrzeżenie go. Rodzicu, zwróć na mnie uwagę. Ja też mam swoje potrzeby, tak jak Ty masz swoje. Tak jak Twoim potrzebom należy się szacunek, tak samo należy się on moim. I nie jestem zadowolony, gdy próbujesz mnie zmusić do rzeczy, na które nie mam ochoty.
Z czego mamy być właściwie dumni? Co mamy doceniać?
Nasz dziecko nie będzie dzieckiem całe swoje życie. Kiedyś dorośnie i będzie miało własne życie. Jako rodzice mamy dwie drogi, jakimi je możemy poprowadzić. Pierwsza droga, to podporządkowanie sobie dziecka i sprawienie, że będzie wieczne "grzeczne" i "posłuszne". To jest jakiś sposób, ale działa on tylko do pewnego momentu. Takie dziecko niestety w przyszłości, tak jak podporządkowywało się rodzicom, będzie podporządkowywać się innym ludziom. Partnerowi, szefowi, znajomym. Przyzwyczajone do posłuszeństwa wobec innych, będzie już tak zawsze żyło. Zawsze już potrzeby innych ludzi, będą na pierwszym miejscu, tak jak kiedyś na pierwszym miejscu były potrzeby rodziców.
Druga droga, to pozwolenie dziecku na wyrażanie swoich potrzeb i nauczenie go, jak to robić poprawnie. Na początku będą to właśnie owe sprzeciwy, bo małe dziecko nie zna innych sposobów na wyrażania uczuć. Jednak im dziecko będzie starsze, tym częściej zamiast sprzeciwu, będzie pojawiał się zwyczajny dialog. I na podstawie tego dialogu, będzie można wypracować rozwiązanie, które zadowoli obydwie strony.
Jaka jest dla Pana różnica między nieposłuszeństwem dziecka a sprzeciwianiem się rodzicielskiej woli? Jak rozróżnić słuszny sprzeciw od wybryku?
Moim zdaniem nie ma żadnej różnicy i wszystko zależy od perspektywy. Byłem świadkiem sytuacji, w której nieposłusznym określano dwuletnie dziecko, zostawione w wózku sklepowym (rodzice byli jakieś 5 metrów dalej) i ono coś zrzuciło z półki. Dziecko nie było niczemu winne, ale rodzice i tak się po nim darli. Z drugiej strony widziałem dzieci, które pyskowały rodzicom i ich obrażały, a oni traktowali to pobłażliwie "bo dziecko musi się wyrazić". Obie te sytuację są bardzo niewłaściwe.
Z jednej strony musimy szanować granice dziecka i nie winić go, że jest zmęczone po kilkugodzinnych zakupach, ale tak samo dziecko musi szanować nasze granice. Bo idąc wzorem pierwszej sytuacji doprowadzimy do tego, że dziecko będzie wiecznie zastraszone i będzie się wszystkiemu podporządkowywało, a w drugiej będziemy mieć rozwydrzone bachory nie znające żadnych granic. Tymczasem istnieje złoty środek i warto z niego skorzystać. Dla własnego dobra i dla dobra dziecka.
Stoję w sklepie i dziecko tupie mi nogą, że chce zabawkę. Wspomnę tylko, że scenariusz powtarza się nagminnie. Ignorować, czy doceniać, a jeśli doceniać, to jak odmawiać, doceniając jednocześnie?
U mnie idealnie się sprawdził sposób, w którym każdą taką sklepową zachciankę moich dzieci, zapisuję i informuję je, że będą mogły ją dostać na urodziny. Zwykle do czasu urodzin taka lista jest pełna, ale jednocześnie większość owych chwilowych zachcianek już dawno jest nieaktualna. Są tego dwie zalety. Po pierwsze dziecko uczy się, że nie wszystkie jego pomysły są dobre i że czasami warto przemyśleć jakiś zakup. Po drugie otrzymujemy listę, która jest świetną wskazówką dla rodziców i dla rodziny, gdy owe urodziny istotnie będą się zbliżać.
Oczywiście dotyczy to prezentów racjonalnych, bo przecież nie kupimy pięciolatkowi tabletu :) W takiej sytuacji trzeba dziecku wytłumaczyć, że niektóre rzeczy są dla dorosłych, a niektóre dla dzieci.
Pamięta Pan słuszny sprzeciw swojego dziecka z którego był Pan dumny?
Kiedyś zdarzyło mi się krzyknąć na młodszego syna, a starszy podszedł do mnie i popchnął mnie mówiąc, żebym przestał. Wielu rodziców mogłoby się na to oburzyć, ale dla mnie to był akt odwagi. W końcu jestem znacznie większy i znacznie silniejszy od mojego syna, a on i tak zaryzykował przeciwstawienie się mi, aby obronić swojego młodszego brata. Jak to nie jest powód do dumy, to nie wiem co nim jest.
Czy doceniając słuszny sprzeciw nie wychowamy małego buntownika?
Oczywiście, że w pewnym sensie wychowamy małego buntownika. Jednak jest różnica między buntowaniem się dla zabawy, bo można (bo rodzice nie stawiali dziecku żadnych granic), a buntowaniem się, gdy ktoś narusza naszą godność osobistą. Jeśli jakieś dziecko sprzeciwia się nauczycielowi, dla żartu, bo nie obawia się konsekwencji, to jest bardzo niewłaściwe. Jeśli jednak dziecko sprzeciwia się nauczycielowi, bo ten łamie prawa dziecka (np. uderzył dziecko lub krzyczy na lekcji), to jest to godne pochwały. Jako rodzice musimy dostrzegać różnicę między tymi dwoma rodzajami sprzeciwów.
Wszyscy oczekujemy od dzieci szacunku, ale wielu z nas zapomina, że aby coś uzyskać, trzeba najpierw coś dać od siebie. Jeśli chcemy, aby dziecko nas szanowało, szanujmy je również. I jeśli chcemy, aby dziecko nie przekraczało ustalonych przez nas granic, zacznijmy respektować również jego granice.
Za ciekawą rozmowę dziękujemy Panu
Kamilowi Nowakowi
autorowi bloga: blogojciec.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Stokrotka 2015.03.20 21:12
Czasem właśnie od naszych dzieci tak wiele się uczymy..
ewewita1383 2015.03.19 22:42
Bardzo fajny artykuł-jak ,to dobrze ,że rodzic podzieli się z nami spostrzeżeniami i możemy inaczej patrzeć na niektóre zachowania Naszych pociech :)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.